Konta osobiste

sobota, 4 lipca 2015

Instynkt macierzyński... czy u wszystkich?

Witajcie!
Dziś na wieczór, a w zasadzie w nocy słów kilka o instynkcie, a raczej potrzebie macierzyństwa... czyli pierwotnej potrzebie każdej kobiety. Tylko czy na pewno każdej? 
Chyba nie... 

Być może sporo z Was się ze mną nie zgodzi, a zwłaszcza z dzisiejszymi przemyśleniami. Zwłaszcza jeśli chodzi o te z Was, które już tego cudownego stanu macierzyństwa bądź matkowania doświadczyły. 
Wszak wspaniale jest poczuć na twarzy rączkę naszego maleństwa czy dostać buziaczka. Niesamowicie jest trzymać w ramionach dziecko, które 9 miesięcy spoczywało pod sercem. Coś niezwykłego i pięknego jest w samym brzmieniu słowa "mama", jakie w pewnym momencie pada z ust naszego aniołka. 
Ja osobiście nie zamieniłabym tych chwil na żadne inne, choć przyznaję się bez bicia, że zanim zaszłam w ciążę, nie chciałam mieć dzieci... I to bardzo nie chciałam. A dziś nie wyobrażam sobie życia bez mojej córusi <3

Macie podobnie ? Prawdopodobnie tak, przynajmniej większość z Was... ale wiem, że nie wszystkie. Gdzieś w zakamarkach podświadomości niektórych mam kryje się ciemny, mroczny potwór podpowiadający, że dziecko jest utrudnieniem, przeszkodą w spełnianiu własnego "ja", że go nie kochacie. Skąd taki pomysł ? 
Ano stąd, że niejedne z Was publicznie (aczkolwiek anonimowo) przyznały się do tego faktu nawet na łamach redakcji internetowej. Ileż to bowiem jest takich stron, witryn, gdzie można podzielić się swoim punktem widzenia z szerszą publicznością... ? Całe mnóstwo. A tam między innymi teksty "nie umiem kochać swojego dziecka" itp. 
Czyżby brak instynktu ? 

Dzisiaj w pracy rozmawiałam z koleżanką i (wbrew pozorom) całkiem przypadkowo weszłyśmy na temat dzieci. Wiecie jak to jest, prawda? Zaczynacie o brokułach, a następnie płynnie poprzez opowieści i wspominki z czasów dzieciństwa o Waszym rodzeństwie schodzicie na ten własnie temat (niekoniecznie od brokułów rozpoczynając ;) 
Zapytałam jej - całkiem bezwolnie - czy nie chciałaby mieć dziecka. Wiadomo, że zegar biologiczny tyka, a niekoniecznie im później tym lepiej... 
Lecz kiedy odpowiedziała, że nie, w zasadzie ją zrozumiałam. 
Nie każdą kobietę pociąga wstawanie w nocy do dziecka, zmienianie pieluch, karmienie czy uspokajanie płaczącego wyjca, który - to trzeba przyznać - nie raz i nie dwa gości w skórze małego aniołka. Nie każda też jest w stanie porzucić na rzecz takiego berbecia swoich aspiracji bądź planów... I tu proszę się nie oburzać, ale naprawdę nie dla każdej pani potomstwo jest wyznacznikiem sukcesu. Czasem jest to kariera, wykształcenie, poznawanie świata itp., itd. 

Zatem moje drogie mamusie - z całą pewnością wzorowe - i drodzy tatusiowie...
APEL do Was!
Nie bulwersujcie się, kiedy któraś ze znajomych oznajmi, że chęć macierzyństwa jest jej zupełnie obca. Każdy ma wolną wolę i samodzielnie dokonuje wyboru, a przyznam szczerze, iż wolałabym, aby kobiety szczerze przed sobą przyznawały się do tego czy chcą, czy nie chcą maleństwa... Lepiej jest postawić na inne aspekty życia - nawet jeśli miałoby być to badanie możliwości jednokomórkowców - niż jakby takie bezbronne i niczemu niewinne maleństwo miałoby w "najlepszym" wypadku wylądować na śmietniku, bo jakaś kobieta nie potrafiła określić własnych aspiracji. 

Nie każda z nas jest stworzona, aby być matką!
Podobnie jak nie każda potrafi cerować czy dziergać na drutach ;) 

Pozdrawiam i życzę Wam dobrej nocy wypełnionej kolorowymi snami :)