Konta osobiste

wtorek, 30 grudnia 2014

Przy wigilijnym stole wraz z dzieckiem...

Witam kochani, 
Mam nadzieję, że czas świat Bożego Narodzenia upłynął Wam w równie wspaniałej atmosferze jak nam :) Osobiście uważam, że ten czas ma w sobie pewną swoistą magię, niepowtarzalny urok... Nawet dla ateistów święta Bożego Narodzenia są czasem spokoju i rodzinnej atmosfery, obecności. 
Jednak właśnie w tym czasie na myśl przyszła mi pewna refleksja. 

Święta spędziliśmy w gronie rodzinnym u teściów. Do wieczerzy zasiedliśmy razem - moja rodzina, rodzina teściów, brata mojego męża... Dorośli i dzieci przy jednym stole. Niby nic w tym niezwykłego, wszak przy świątecznym stole zasiadają wszyscy członkowie rodziny. U nas tak właśnie było, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszędzie ten porządek ma miejsce... 

Podczas rozmów ze znajomymi, gdzie nawzajem dzieliliśmy się ze sobą opowieściami z wigilijnego wieczoru, zasłyszałam kwestię, jaka - delikatnie mówiąc - wzburzyła moja osobą. 
"Dzieci nie powinny siedzieć z dorosłymi. Przecież one maja swój świat, my swój."

Trudno zaprzeczyć tezie, iż dzieci mają własne tematy rozmów, specyficzne zainteresowania i beztroski sposób bycia. Pomimo to nie wyobrażam sobie, aby w tym właśnie szczególnym czasie moje dziecko siedziało przy oddzielnym stole, ba... w oddzielnym pomieszczeniu tylko dlatego, że ma swój własny mały świat. 

Coraz więcej mówi się o wychowywaniu w miłości, bliskości, zrozumieniu... O tolerancji błędów dziecięcych i zdroworozsądkowych metodach eliminacji niepożądanych zachowań. Tymczasem wzajemnie przekrzykując się w temacie, jakimi to jesteśmy wspaniałymi rodzicami, pomijamy coś tak istotnego jak wspólny posiłek. W takich chwilach zastanawiam się, gdzie ta radość czerpana z obecności naszego dziecka? Znika na czas kolacji wigilijnej na rzecz chwili z dorosłymi? 

Sadzanie dziecka do osobnego miejsca wraz z rówieśnikami może jest świetnym rozwiązaniem, zdającym egzamin w wypadku urodzin, gdy nasz maluch chce świętować z kolegami, ale nie podczas rodzinnych imprez. Wtedy śmiało możemy mówić o izolacji naszego dziecka. Tak, IZOLACJI... 

Nie łagodźmy tego tematu, sugerując na siłę naszemu skarbowi potrzebę przebywania z innymi dziećmi. Ono najlepiej wie, kiedy chce być oddzielone i z pewnością nie przemilczy faktu, iż właśnie wolałoby bawić się w drugim pokoju. To nie jedyna okazja w roku, gdzie może usiąść w towarzystwie rówieśników... Ale może jedyna, gdzie nasze dziecko będzie mogło zasiąść ze wszystkimi członkami rodziny do stołu. 

piątek, 19 grudnia 2014

Witam Was kochani, 

Mam świadomość, że blog nieco ostatnio wiał ciszą... jednak mam nadzieję, że ten etap został zakończony. 
Wiele mieliśmy na głowie. Przeprowadzka. Roczek naszej ukochanej córci. Wizyty u lekarza. A do tego przecież zawsze dokładane są szare obowiązki dnia codziennego. Dużo by wymieniać, a w zasadzie o każdym wydarzeniu można by wiele pisać. 
Ale pokrótce... 

Dzięki wspaniałemu losowi, który uśmiechnął się do nas w listopadzie, dziś możemy cieszyć się większym mieszkaniem na lepszych warunkach. Fakt faktem, musieliśmy zaopatrzyć je we wszelkie niezbędne meble, przewieźć wiele rzeczy, dokonać kilku napraw i przestawić nieco swój styl życia, a jednak... warto było. 
Dodatkowo nie tylko okolica wydaje się przyjaźniejsza. Ciche otoczenie, przyjaźni sąsiedzi i wiele miejsc dostępnych dla uciechy dziecka - parki, place zabaw. Zresztą uważam, że zawsze pobrzeża miasta są bardziej przyjazne dla dziecka niż gwarne, głośne centrum. 

Nasza córka też zdaje się przywyknąć do obecnych warunków. Stosunkowo szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu, otoczeniu, wśród nowych ludzi. Wszak najbardziej przerażało nas jej nastawienie i zachowanie. Zmiana miejsca zamieszkania jest dość drastyczną zmianą. Jednakże, jesteśmy zadowoleni. Nasze obawy nie spełniły się, a córeczka też jest zadowolona i pełna życia.