Konta osobiste

czwartek, 12 lutego 2015

Zażegnać pieluchy już czas...

... niecałkowicie jeszcze, oczywiście ;) 
Jednakowoż jako dumna mama muszę się pochwalić, iż moja córusia zaczęła korzystać z nocniczka. 

Sobota, 7 luty 2015 r.
     Dopiero co się przebudziłam i zjadłam. Dziś nie obudził mnie ani budzik mamusi, ani odgłosy szykowania się jej do pracy. Kiedy otworzyłam oczka, mamusia po prostu była i już głaskała mnie po główce, dawała buziaczki i łaskotała, zachwycona moimi minkami, uśmieszkami, rączkami, brzuszkiem... całą mną. Już też naszykowane było moje jedzonko. Swoją drogą ciekawe, skąd mamusia zawsze wie, że jestem głodna ??? 
     Ale dziś nie o tym. Była u nas ciocia, przyjechała w piątek wieczorem i została na noc. Musiałam, po prostu musiałam ją pozaczepiać. W końcu jak ktoś jest w moim domu, to powinien poczuć, że to MÓJ domem, a mamusia i tatuś nie mieszkają sami ;) Poszłam, mamusia przytrzymała mnie za rączkę, kiedy schodziłam z łóżka. Dopiero się tego uczę, a to tak wysoko... ona też nie chce, żebym spadła i zrobiła sobie krzywdę. Ciocia wstała, nie miała wyboru, ale coś przeszkadzało mi w zabawie. Mamusia wiedziała co, wzięła mnie na ręce i zabrała pampersa. 
     I wtedy poczułam, że może warto spróbować czegoś nowego... Mamusia i tatuś już od jakiegoś czasu sadzali mnie na topek, zawsze w pampersie. Pamiętam, pierwszym razem się bałam, ale oni oboje byli ze mną. Może po kilku razach warto spróbować bez pampersika ? Może będzie całkiem fajnie ? 

    Wyciągnęła przed siebie rączkę i wskazała paluszkiem na nocnik, mówiąc "to". To ? Pomyślałam, ale uznałam, że warto spróbować. Sięgnęłam po nocnik, ułożyłam go w odpowiednim dla nas miejscu, a następnie przygotowałam moje słonko. Przez głowę przeszła mi myśl: "skoro chcesz, to proszę Cię bardzo". Gdy tylko była gotowa, posadziłam ją na nocnik, a po chwili okazało się, że skutecznie ;) Moje zdumienie, a wręcz szok ciężko opisać. Tym bardziej, że dotąd znane mi dzieci zaczynały zapoznawać się z nocnikiem dopiero koło 18 miesiąca życia, jak nie później. Nie wspominając już o samodzielnym bądź chociaż chętnym korzystaniu z niego. Niesamowite! Wszyscy rodzice, którzy to przeżyli, z pewnością wiedzą, co mam na myśli. 

     Z czego ona się cieszy? Pomyślałam. Przecież ja tylko usiadłam, a gdy wstałam mamusia zaczęła bić brawo, cieszyć się, uśmiechać. Mocno mnie przytuliła do siebie, niemal krzycząc, że ładnie... pięknie... cudnie :) Chyba spróbuję jeszcze raz i sprawdzę czy będzie tak samo. Może warto, skoro mamusia tak bardzo się cieszy ? Tatuś też cały czas ma uśmiech na twarzy. "Nasza kruszynka zrobiła do nocniczka. Brawo." Zrobiła ? Co zrobiłam ? Zastanawiam się, nie bardzo wiedząc. Coś dziwnego, ale skoro mamusia z tatusiem się cieszą, to ja też. 


Co najlepsze, kochani moi, na jednym razie się nie skończyło. Nie dość, że cały dzień świętowaliśmy - w końcu tak wielkie wydarzenie miało miejsce pod naszym dachem, to w dodatku cały weekend raz za razem nasze maleństwo zaskakiwało nas niespodzianką w postaci zawartości "topka". 


Kocham to uczucie - rozpierającej dumy z własnego dziecka, niezmierzonego szczęścia i przede wszystkim... miłości. 

Pozdrawiam wszystkich szalejących z miłości do swego dziecka rodziców. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz