Konta osobiste

poniedziałek, 7 lipca 2014

"Nie biję!" co nie znaczy "nie kocham"

Ostatnio coraz częściej natykam się na temat przemocy wobec dzieci. Słyszę o tym w rozmowach, czytam w gazetach i innych publikacjach, a ostatnio nawet natknęłam się na akcję na facebook'u, którą osobiście popieram. 



Nie biję, co nie znaczy, że nie kocham swojego dziecka. Wręcz przeciwnie, nie biję córki, ponieważ kocham ją nad życie. Dlatego też uważam, co więcej GŁĘBOKO WIERZĘ,
że miłością jestem w stanie właściwie ją wychować - nauczyć właściwych zachowań oraz unikania tych złych.

Mam świadomość, że znajdą się osoby o innych poglądach na wychowanie, aczkolwiek zachęcam ich do przemyślenia sprawy. Bicie dziecka - nawet w formie klapsów wychowawczych - nie wnosi w jego życie nic poza upokorzeniem. Bardzo często dzieci też zaczynają tłamsić swoje uczucia, na czym w późniejszym czasie cierpi również relacja rodzic-dziecko. Natomiast samo tłamszenie uczuć znajduje swe odbicie w zmianach psychiki, a razem z tym osobowości małego człowieka. 

Już po moim wcześniejszym poście http://pamietnikmlodejmatki.blogspot.com/2014/06/wreszcie-mam-chwilke-dla-siebie.html , gdzie wyraźnie na jego początku zaznaczyłam, że są to tylko ogólne przemyślenia, otrzymałam sporo wiadomości od znajomych. Jedni z nich w pełni popierali moje stanowisko zawarte we wpisie, inni przeciwnie. Dlatego prostując bądź jak kto woli rozwijając nieco przemyślenia, postanowiłam opublikować kolejny post poruszający ten temat.

W niektórych wiadomościach, jak nie trudno się domyślić z przeciwnym stanowiskiem, zarzucano mi, że "łatwo mi mówić, kiedy mam tylko jedno półroczne dziecko i wszystko przede mną". Cóż, nie zaprzeczam. Jestem matką wyłącznie lekko ponad półrocznej dziewczynki, ale z dziećmi do czynienia mam od co najmniej 10 lat i mimo różnych sytuacji oraz zachowań dzieci nigdy żadnemu nie wymierzyłam tzw. klapsa. Nie zrobiłam tego ani w przypływie emocji, ani tym bardziej "na chłodno". Posługując się więc nawet najprostszą logiką, nasuwa się pytanie - czemu skoro nie uderzyłam obcego dziecka, miałabym bić własne, które jest sensem całego mojego życia? 

Naturalnie nie potępiam żadnego rodzica. POTĘPIAM ZACHOWANIE, a to ogromna różnica. Nie twierdzę, że ta matka bądź ten ojciec jest zła/-y, a tamci odwrotnie. Nie stawiam też nikogo za przykład "wspaniałej i nieskazitelnej postawy rodzicielskiej" - sama nie jestem ideałem i zdaję sobie sprawę, że wiele muszę się jeszcze nauczyć, aby moje dziecko mogło szczęśliwie spędzić swoje dzieciństwo, korzystając przy tym na poczet przyszłego, dorosłego życia jak najwięcej. 

W pełni też zgodzę się z twierdzeniem, że nie tylko fizyczne uderzenie, szturchnięcie, szarpnięcie itp. jest formą przemocy. Ja za przykład podałam znany wszystkim klaps, jednakże nie można też bagatelizować zjawiska poniżania dziecka, występującego w przeróżnych formach - wyzywania, ośmieszania, niewłaściwego wytykania błędów, wyśmiewania i innych. 

Pisałam o tym również wcześniej, ale powtórzę ponownie : 
JEST WIELE INNYCH SPOSOBÓW NA WSKAZANIE DZIECKU WŁAŚCIWEGO POSTĘPOWANIA. 
Bynajmniej nie trzeba go przy tym krzywdzić. 

Najprawdopodobniej w kolejnych postach bardziej rozwinę tematy wynikające z tego pozornie krótkiego i prostego, opisując własne przemyślenia w tychże kwestiach. 
Jednakże już teraz wszystkich rodziców zachęcam do przemyślenia własnego postępowania wobec swych pociech, bowiem jestem przekonana o Waszej miłości do nich. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz