Konta osobiste

czwartek, 5 czerwca 2014

Klaps wychowawczy vs. bezstresowe wychowanie

Wreszcie mam chwilkę dla siebie... czyli relaksik - powiedzmy. 
W dzisiejszym poście krótkie przemyślenia na temat wychowania czy jak kto woli metod wychowawczych. 

Na jednych z zajęć podczas studiów pedagogicznych wykładowca poruszył temat "klapsa wychowawczego". Działanie tego sposobu wychowania jest stosunkowo prosty : t
dziecko coś przeskrobie = klaps (lub kilka) w tyłek. 

Nie jestem zwolenniczką bicia dzieci. 
Ktoś powie - "dupa nie szklanka, nie pęknie", "tak samo wychowywali mnie rodzice i wyszedłem na ludzi" lub "bez klapsa wyrastają dzieciaki, które sądzą, że im wszystko wolno - bezstresowe wychowanie". 
Otóż nie, bezstresowego wychowania też nie popieram. Mam na myśl tę formę ogólnie uznawaną za tego rodzaj wychowanie... 
"Dziecko, nie słuchaj mnie - dobrze"
"Dziecko, pyskuj mi - dobrze" 
"Dziecko nie ma obowiązków ani zakazów - dobrze" 

Świat upada na psy... 
Nieraz idąc ulicą widzę ludzi, najczęściej kobiety (być może są to matki tych dzieci), które szarpią, biją, wrzeszczą na dziecko. Czasem nawet małe dziecko. Kiedyś byłam nawet świadkiem sytuacji, gdzie klapsa (rzekomo w celu wychowawczym) dostało pół roczne dziecko. Zwróciłam uwagę tej osobie - zwłaszcza że ją znałam - a odpowiedź w stylu "mnie też bito i wyszłam na ludzi" zmroziła mi krew w żyłach. 

Dziś sama jestem matką prawie pół rocznej córeczki. 
Jako matka stwierdzić powinnam, że jest ona ideałem - cudna, słodka, urocza, rozkoszna...
Jednak gdybym była osobą patrzącą na wszystko z boku, powiedziałabym: "Jejciu, to dziecko wcale nie jest idealne. Płacze, marudzi, dąsa się, rzuca zabawkami (powolutku już nawet w efekcie złości), szczypie, drapie itp... " 

I MA DO TEGO PRAWO !!!

Ludzie, to tylko pół roczne dziecko... 
Wielu rzeczy nie potrafi zakomunikować. 
Nie powie: "Mamo, boli mnie brzuszek." tylko płacze. 
Nie wstanie i nie pójdzie usiąść na nocnik, a następnie użyje papieru tylko głośnym krzykiem bądź nawet płaczem upomni się o przebranie pieluchy. 
Nie oznajmi: "Tato, nie chcę już leżeć w łóżeczku, pobaw się ze mną." ale w inny sposób przekaże swoją potrzebę. 
Dlatego zastanawiam się, jakim prawem ludzie biją tak małe dzieci. 

"BIJĄ" - klaps wychowawczy nie istnieje. 
Uderzenie w pupę i wykrzyczenie na dziecko kilku przykrych słów połączonych nie rzadko z dodatkowym szarpaniem nie wytłumaczy mu, co zrobiło źle i dlaczego,
a już tym bardziej nie powie, jak powinno postąpić właściwie. 

Z innej beczki... 
Do głowy przyszła mi dziś zaskakująca myśl... 
Ludzie bijąc swoje dzieci tym tzw. klapsem wychowawczym tłumaczą, że robią to dla jego dobra... ble ble ble ble... 
Ciekawa jestem czy te same matki bijące swoje dzieci teraz, gdy mają one po kilka miesięcy lub nawet lat, biły swój brzuch, kiedy ich pociechy jeszcze się w nim znajdowały.
Nie zbyt mocno przesadzone ? A niby dlaczego ten obraz miałby nie oddawać rzeczywistości i realiów. 

Uderzenie brzucha ciężarnej dla "dobra" dziecka brzmi okrutnie i nieludzko, ale uderzenie młodego człowieka uczącego się żyć przez obserwacje właśnie najbliższych mu osób już jest normalne oraz wychowawcze ???

Eh, bezstresowe wychowanie ? 
Tiaaaa... Kontr-argument zwolenników "wychowawczego klapsa". 
Podejrzewam, że wielu czytelników tego posta będzie miało mnie za jakąś niewydarzoną wariatkę, która nie zna realiów... No, cóż... 
Jedno jednak mogę stwierdzić - bezstresowe wychowanie może istnieć i przynieść pozytywne skutki. Zaznaczam tylko, że nie chodzi o "bezstresowe wychowanie" jako formę obecnie uznaną przez społeczeństwo, ale jako sposób na ograniczenie dziecku zbędnego i niepotrzebnego stresu. 

Dziecka nie trzeba bić, żeby wyjaśnić mu, że zabranie zabawki kolegi lub koleżanki z piaskownicy obok jest złe. Wystarczy mu to wyjaśnić... 
Owszem, nie wszystkie dzieci są posłuszne rodzicom, a zdarzają się też takie sprawiające spore problemy w wychowaniu. Wtedy też nie trzeba bić... Są inne kary, które można zastosować. Obecnie pozbawienie dziecka, np. telewizji przez dany okres czasu może je zmobilizować do przemyślenia i zmiany zachowania. 

Można również zastosować nagrodę. 
Przewidując pewne złe zachowanie należy wyjaśnić dziecku, co jest złe a co dobre oraz jak należy postąpić w sposób właściwy. 
Dziecko, co prawda jeszcze nie podjęło żadnej decyzji w kwestii zachowania, jednak można przechylić szalę na te zachowanie prawidłowe... 
Jeśli posprzątasz dokładnie pokój, pójdziemy na plac zabaw, do kina itp. 
Możliwości jest mnóstwo, a świat i wychowanie nie kończą się albo na całkowitej pseudo-wolności młodego człowieczka, albo na biciu i licznych "klapsach wychowawczych."

"Dupa nie szklanka, nie pęknie" 
- ale psychika dziecka jest delikatniejsza od mimozy.

Dla tych, którzy nie wiedzą, jaka jest mimoza: 

Mimoza - bardzo delikatna i wątła, ma niestały charakter i zmienne nastroje. Odnosi się wrażenie, że jej życie toczy się bez celu, gubiąc się w labiryncie wątpliwości. Nie dąży do żadnego celu, nie ma swojego zdania i nie wie czego chce. Przyjmuje program minimum oddając innym pole do działania. Nie przywiązuje wagi do spraw materialnych ani zaszczytów - żyje na zwolnionych obrotach zadowalając się tym, co posiada (brak ambicji)

Dziecko bardzo łatwo skrzywdzić, a przecież na nas jako rodzicach ciąży obowiązek
nie tylko wychowania, ale także opieki nad nimi... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz