Konta osobiste

środa, 18 czerwca 2014

Od lekarza, czyli na zdrowo...

W ciągu tego tygodnia (mimo, że jeszcze się nie zakończył), razem z naszą Zuzią zaliczyliśmy już dwie wizyty w gabinecie lekarskim - gabinet USG w poradni preluksacyjnej oraz lekarza pierwszego kontaktu. 

W poniedziałek po południu wybraliśmy się na USG stawu biodrowego. Oczywiście była to już kontrola, gdyż pierwsze badanie przeprowadzono z końcem lutego. Niestety długie terminy to problem Służby Zdrowia dotykający nie tylko dorosłych, ale i dzieci. 
Po półgodzinnym oczekiwaniu w kolejce do rejestracji byliśmy wolni po jakichś 10 minutach. Samo badanie trwało chwilkę - lekarka zaledwie przyłożyła ultrasonograf do bioderka, później do drugiego, a asystent wypisał dane do książeczki i... na tym koniec. Naturalnie nasze maleństwo ma "elegancko rozwinięte bioderka", jak to rzekła pani doktor. 

Dziś rano natomiast czekało nas nie tylko badanie kontrolne, ale także szczepienie... Na szczęście ostatnie jak na razie. Następne dopiero w grudniu. 
Podczas wizyty dowiedziałam się nie tylko, że Zuzia jest okazem zdrowia. Jestem mądrzejsza o stan jej wagi - 7,800 kg :) 
Poza tym dziś Zuzia po raz pierwszy badana była na siedząco, bowiem w pozycji leżącej wyraźnie dawała do zrozumienia, co na ten temat sądzi ;) 

Chciałabym tylko zrozumieć rozumowanie naszego pediatry. 
Podczas ostatniej wizyty wyraźnie dała nam do zrozumienia, że dziecku wolno podawać TYLKO I WYŁĄCZNIE zupki na bazie marchewki i ziemniaczka. Fakt faktem wraz z mężem karmimy ją na własny sposób i małej nic nie dolega. Dziś natomiast lekarka dopytywać zaczęła czy mała zajada kaszki, deserki oraz inne przekąski typu chrupki kukurydziane.
Cóż, jak widać, gdybym słuchała lekarza i postępowała wyłącznie według przekazanych zaleceń, moje maleństwo niczego by nie zyskało, a wręcz przeciwnie... do dziś nie skosztowałaby nawet wielu pokarmów, których dawno zdążyła zasmakować dzięki nam - rodzicom...

Następnie szczepienie... 
Przeszłyśmy z małą do gabinetu obok, gdzie wykonany był zabieg. Dzięki Bogu od samego początku obsługuje nas wspaniała pielęgniarka z powołaniem - przemiła, cierpliwa w tłumaczeniu pewnych rzeczy oraz ze wspaniałym usposobieniem w stosunku do dzieci. Jednakże najbardziej dziwi mnie samo zachowanie naszego małego bobaska. Nie dość, że wzroku nie odrywała od strzykawki z igłą, to jeszcze płakać zaczęła dopiero przy wyjęciu igły z uda. Płakała przez około minutę, zaś później obserwowała z zaciekawieniem, jak pani pielęgniarka zapisuje dane w kartotece. 
Odważna nasza malutka :) Ależ jestem dumna :)

Nawet dziś tak sobie pomyślałam, że chyba tylko jako matka mogę mieć aż tyle atrakcji w bardzo krótkim czasie :) 
I nie mam tu na myśli jedynie wizyt u lekarza, które pomimo wszystko są niezwykle ważne i cenne zarówno dla rodziców, jak i samego dziecka :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz