Konta osobiste

poniedziałek, 30 marca 2015

Trzydniówka - tak czy nie...

Hej ! 

Cieszę się, że jesteście razem ze mną - w chwilach dobrych i gorszych. 

Moje kochane maleństwo zachorowało. Ni z tego, ni z owego dopadła ją gorączka. Jako że miało to miejsce w nocy, przeszła natychmiastowo do naszego łóżka i tak - po raz kolejny - w dwuosobowym łoży spoczywały i "wypoczywały" trzy osoby... W zasadzie i dokładniej rzecz biorąc, wypoczywała głównie ona. Tatuś bowiem starał się zmieścić na skrawki, jaki łaskawie został mu pozostawiony, nie spadając przy tym na ziemię, a mamusia doglądała co rusz maleństwa. 

Niestety, gorączka wyszła na upartą i aż po dziś dzień (a zaczęło się w nocy z soboty na niedzielę) nie chce odpuścić. W ruch poszły wszelkiego rodzaju czopki, okłady i syropy. Co zbijemy temperaturę, to za niedługo znów wzrasta, przyprawiając nas i małą (przede wszystkim) o ból głowy. 

Jutro nieunikniona wizyta u lekarza. Wieczorem przed snem Zuza zwróciła niestety cały swój dzienny pokarm, więc nie zapowiada się ciekawie. Ona na szczęście szybko się uspokoiła i zasnęła, jednakże dzisiejszą noc spędzi z tatusiem. Mamusia, jako ta pracująca, niestety na noc dzisiejszą przeniesie się do "pierwotnego" pokoju córusi, gdzie na szczęście umieściliśmy amerykankę. 

Martwię się o moją córkę. Szczerze mówiąc, niepokoi mnie taki stan rzeczy. Z wieloma dziećmi miałam do czynienia, wiele widziałam, ale z własnym... z własnym zawsze inaczej. Poza tym to chyba naturalne niepokoić się o własne dziecko. I w takich chwilach tym bardziej nie rozumiem ludzi, którzy własnym dzieciom wyrządzają krzywdę - psychiczną i fizyczną. 

Uciekam spać. 
I Wam, moi mili, także życzę dobranoc :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz