Chodzik...
Potocznie i mało "profesjonalnie" można ująć, że jest to urządzenie ułatwiające przemieszczanie się dzieciom, które nie potrafią jeszcze samodzielnie chodzić, a ponad to - przynajmniej w teorii - przygotowuje dziecko do chodzenie na dwóch nóżkach.
Szczerze mówiąc, nie wiem, ile prawdy jest w tym, że jego użytkowanie wychodzi dziecku na dobre. Natomiast postanowiłam spróbować wykorzystać jego zalety ku uciesze i rozwojowi mojego maleństwa.
Zatem wyjęłam chodzik z szafy, wyczyściłam bardzo dokładnie, piorąc nawet elementy dostosowane do czyszczenia w pralce, a następnie postawiłam na środku pokoju. Naturalnie Zuzia nie kryła zainteresowania nowym i dziwnym dla niej dodatkiem pomieszczenia...
Jednakże pierwsza próba korzystania z chodzika zakończona została fiaskiem.
Mała zaczęła głośno płakać, gdy tylko znalazła się w tym miejscu, w którym powinien siedzieć użytkownik.
Cóż... Jako że poddawać się nie należy - przynajmniej nie łatwo - postanowiłam wpierw przyzwyczaić córeczkę do nowego przedmiotu, a dopiero później przekonywać ją do jego użycia. Tym razem się udało...
Zuzia wytrzymała w środku niecałe 5 minut ;)
Nieco później, jednak po solidnym odpoczynku (mała zdążyła zjeść i nawet zdrzemnąć się) chciałam spróbować dalszych kroków. Owszem, nie liczyłam, że maleńka Zuzia będzie biegać po całym pokoju w chodziku, ale chciałam ją przede wszystkim przyzwyczaić.
Osobiście uważam, że dziecko powinno znać przedmiot, który ma użytkować... i nie mam tu bynajmniej na myśli samego wizerunkowego poznania typu:
"O, chyba to już kiedyś widziałam."
Zatem kontynuując, mała siedziała ponownie w chodziku, bawiąc się zabawkami...
Naturalnie pozwoliłam jej to i owo pomacać nie tylko rączką, ale również językiem. Wiadomo bowiem nie od dziś, że dzieci uczą się przez dotyk, a między innymi wkładając przedmioty do ust. Moje nie jest odmieńcem w tej kwestii ;)
Natomiast nie mam nawet pojęcia, kiedy Zuzia z jednej części pokoju przewędrowała na drugą. Nie, nie wyszłam z pokoju, zajmując się własnym zajęciem. Po prostu odepchnęła się nóżkami raz, kilkanaście sekund później drugi...
Wierzyć mi się nie chciało, no, ale przecież jakoś pokonała odcinek około 2 metrów długości.
Nie pomagałam... ;)
I nie ukrywam, że zamurowało mnie...
Albo moja perełka jest taka zdolna i silna, albo chodzik nadzwyczaj dobrze działa na rozwój motoryki dużej dziecka, a zarazem na naukę chodzenia :)
Tak czy inaczej - przyjrzę się temu tematowi bliżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz